niedziela, 27 listopada 2011

Relacja z Jarmarku

    Jest regionalnie, owszem, ale myślałam, że kubki smakowe nasiąkną mi smakiem okolic. Moda na kulinaria lokalne zatacza coraz szersze kręgi. Gessler zachęca właścicieli podupadłych restauracji żeby zrezygnowali z włoskich przepisów polskich kucharzy na rzecz tego co jest  unikalne w menu danego regionu. Może w przyszłym roku obok produktów z Podlasia i Czarnego Dunajca w Galerii Jastrzębie pojawią się zozworki czy marmelada z dyni po cieszyńsku
    Stoiska Jarmarku mieszczą się na parterze za schodami. Największym ze stołów i zarazem cieszącym się największym powodzeniem jest ten z mięsem. Tam kupiłam Felkowi "Polędwicę ze strychu" - 43 złote za kilogram. Mięso przybyło z Podlasia. 



Potem lawina krówek, której się nie oparłam bo i specjalnie nie próbowałam. Za 100 gram zapłacimy trzy złote i dwadzieścia groszy. Do wyboru krówki o smaku makowym, orzechowym, miętowym, cynamonowym, kawowym, kokosowym i wiele innych. Pani podawczyni towaru zapewniała, że poza tymi, które w nazwie są "kruche" reszta jest ciągnąca, ale różnie z tym bywa. Krówki pochodzą z Dobrego Miasta.


  Na następnych dwóch stoiskach kremy do pielęgnacji rąk i  biżuteria, rękawiczki itp. Oba mnie zupełnie nie przyciągnęły. Nieco z boku ulokowały się sery i piwa. Wędzone sery pochodziły z Czarnego Dunajca. Największy kawałek kosztował 18 złotych i ten właśnie kupiłam bo piszczenie zębowe jakie wydaje taki ser jest niezastąpione.


Na zdjęciu z konfiturą z żurawiny, którą zrobiłam tego roku. Szał.
Na koniec piwa z browaru Koreb w Łasku. Kupiłam miodowe ( 7,2%) i niefiltrowane (6,4%), po sześć złotych. Miodowe pyszne, niefiltrowane też.


Jeśli ktoś jeszcze nie był, to radzę się pospieszyć.
I coś a propos regionalizmów.

1 komentarz: