sobota, 3 grudnia 2011

Śląsko, kresowo, pomarańczowo

Czerwona kapusta ( a przecież fioletowa !), po śląsku "modra". Jestem pewna, że gdyby kiedyś ludzie postanowili przestać jeść, hodowaliby ją choćby po to by na nią patrzeć. No  przynajmniej ja.
Felek kupił jakiś czas temu opasłą książkę kucharską pt. "Kuchnia polska. Tylko sprawdzone przepisy" autorstwa Marzeny Wasilewskiej ( za jedyne 10 zł, w kerfurze). I tam znalazłam przepis na kapustę czerwoną w mojej, jak się okazało, najulubieńszej wersji. Mam nadzieję, że nie pogwałcę praw autorskich pani Marzeny. Jeśli ktoś się na tym zna, niech mnie pouczy.

"Czerwona kapusta o korzennej nucie

1 mała lub pół dużej główki czerwonej kapusty (700-800g)
1 średnia cebula
3 łyżki masła
200 ml czerwonego (najlepiej półsłodkiego) wina
5 ziaren ziela angielskiego
5 goździków
pół małej laski cynamonu lub ćwierć łyżeczki mielonego
sól, cukier, 
sok z cytryny lub ocet z czerwonego wina

Z kapusty usunąć uschnięte liście i drobno poszatkować. Posiekaną cebulę zeszklić na maśle, dodać kapustę i 5 minut podsmażać, uważając na to, by się nie przypaliła. Wlać wino, dodać przyprawy i dusić około 45 minut. W razie gdyby brakowało płynu, wlewać 1-2 łyżki wody. Na koniec przyprawić solą, cukrem oraz sokiem z cytryny lub octem."


Nie da się ukryć, że kapusta po takiej obróbce traci swoje walory estetyczne, ale za to jak smakuje...
Tym razem do kapusty zrobiłam danie kuchni kresowej - hreczniaki. Pierwszy raz je zjadłam w bufecie wydziału psychologii UW na ul.Stawki. Brzmiało to jak nic co jadłam do tej pory a  było tak dobre, że przełamując wrodzone zdziczenie spytałam " ale co to?" I tak odkryłam kolejne wcielenie mojej ulubionej kaszy gryczanej. Korzystam z przepisu, który znalazłam w internecie.  Nie przepuszczam sera i kaszy przez maszynkę, bo jej nie mam, ale jakbym miała to też bym tego nie robiła, bo taka konsystencja i faktura po ugnieceniu przez widelec wydaje mi się milsza. Kotletów nie obtaczam w bułce tartej. Mają tendencję do rozpadania się, dlatego trzeba je wrzucać na dość rozgrzaną patelnię. Pewnie są na to jakieś dodatkowe sposoby, ale to rozpadanie wydaje mi się nawet jakoś yyyy ...urocze.


I na koniec coś co podbiło moje serce, i powinno się znaleźć obok kapusty na talerzu, bo się z nią komponuje idealnie i dlatego, że zaczął się sezon na pomarańcze. Nie znalazło się bo okazuje się, że w pewnych porach dnia, roku i samopoczucia trzy minuty do sklepu to jest ciągle za dużo. Przepis ze wspomnianej wyżej książki kucharskiej.

"Sos chrzanowo-pomarańczowy

200 ml śmietany kremówki
4 łyżki chrzanu, świeżo startego lub ze słoika
sok z połowy cytryny
2 łyżki soku z pomarańczy
skórka starta z 1 pomarańczy
sól, cukier

Pomarańczę sparzyć wrzątkiem i na drobnej tarce zetrzeć skórkę. Połączyć ją z chrzanem, sokiem z cytryny oraz pomarańczy i ubitą śmietaną kremówką. Doprawić do smaku solą i cukrem, i podawać do ryb na zimno, zwłaszcza wędzonych."
Nie próbowałam z rybami, zwłaszcza wędzonymi. Za to z powyższą kapustą i plackami ziemniaczanymi - wyśmienite. Jak poczynię zdjęcia to pokażę.


2 komentarze:

  1. Myślisz, że sos chrzanowo-pomarańczowy bardzo straci na smaku, jeśli zamiast soku z cytryny doda się po prostu więcej soku z pomarańczy? Jaki chrzan słoikowany polecasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. można spróbować, w sumie sok też jest kwaśny, ale jakby się sos okazał mdły to znaczy, że się jednak trzeba wybrać po cytryny;
    a co do chrzanu to nie polecę nic konkretnego; reguła jest taka, że im więcej chrzanu w chrzanie tym lepiej; jak się nie musi to po co jeść zagęszczacze typu guma ksantanowa czy guma guar; mleko w proszku niby nic złego, ale po co się ma wchrzaniać do chrzanu? a chrzan z lidla ma w sobie nie tylko to co powyżej, niestety

    OdpowiedzUsuń