poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Kofty marchewkowe


Przepis wziął się stąd.
Jakiś czas temu zrobiłam kofty na wegańskie spotkanie. Ale wyszły bez szału, zbyt suche i lekko gorzkie bo zamiast mąki z ciecierzycy, której szukałam po całym mieście, użyłam mąki gryczanej. Niezastąpiony Martyn skombinował mi mąkę z Rybnika, więc zrobiłam podejście drugie do indyjskich kulek. 
Poprzednio były podane bez sosu i nadziewane na wykałaczki, więc formowałam niewielkie kofty. Ale większe są lepsze, w środku wilgotne i pełne smaku. Zamiast jogurtu zrobiłam śmietanę słonecznikową. Imbiru użyłam mniej niż w przepisie, niecałą łyżkę startego na tarce do skórki cytrynowej.


Piękne aromaty w kuchni gratis.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Kotleciki z odzysku


Z okazji wegańskiego tygodnia i idei niemarnowania jedzenia dzisiejszy przybliżony przepis na kotlety ziemniaczano-marchewkowe.

Składniki:
ugotowane ziemniaki
marchewka wyrzucona przez sokowirówkę
olej
oregano
sól
pieprz

Sok marchewkowy robiłam smaczny i zdrowy, a że sokowirówkę mam jaką mam, odpady wyszły dość wilgotne. Do tej pory wyrzucałam je z wyrzutami sumienia zaraz po wyciśnięciu, albo po kilku dniach ich leżakowania w lodówce, kiedy znów się okazywało, że nie mam na nie pomysłu. Po dołączeniu do akcji  NieMarnuje.pl  postanowiłam wziąć się za siebie i odpady marchewkowe. 
Z obiadu dnia poprzedniego zostało mi kilka ziemniaków, rozgniotłam je więc z miseczką marchewkowych wiórków. W trakcie mieszania dolewałam oleju rzepakowego, w sumie ok. 1/4 szklanki. Żeby urozmaicić smak i estetykę kotletów posiekałam do nich świeże oregano, ale równie dobrze powinno się sprawdzić też suszone. Może nawet kotlety zrobiłyby się bardziej aromatyczne. Do tego trochę soli i pieprzu. Jednolita masa dobrze się kleiła i formowała w zgrabne kotleciki. Lubię smażone, więc zdecydowałam się na patelnię, ale i z piekarnika wyszłyby dobre.



Kotleciki miały sympatyczny, pomarańczowy kolor. Najlepiej smakowały z musztardą pomarańczową i keczupem barbecue, dostępnymi w lidlu. Pierwszej weganom nie polecam, bo z żółtkiem jajka, ale można pokombinować ze zwykłą musztardą i pomarańczą. Skład tej kupnej wygląda tak:  37% musztarda (woda, ziarna gorczycy, ocet spirytusowy, sól, cukier, przyprawy), cukier, woda, olej roślinny, 4% pomarańcza, żółtko w proszku, zagęstnik: guma ksantanowa, guma tara, modyfikowana skrobia, barwnik: beta-karoten, ocet spirytusowy, naturalne aromaty, regulator kwasowości: kwas cytrynowy. substancja konserwująca: sorbinian potasu, substancja żelująca: pektyna. Dla porównania skład normalnej musztardy: woda, gorczyca(18%)(biała, czarna, sarepska), ocet winny, cukier, sól, przyprawy, barwnik (kurkumina). Brzmi nieporównanie lepiej, nieprawdaż? Dlatego jak skończy się ta już kupiona, wykombinuję własną. Czego i wam życzę. 

czwartek, 12 kwietnia 2012

Czekolada

Dziś Dzień Czekolady.


Zanim jednak  zarekomenduję czekoladowe szaleństwo parę słów o tym, że czekolada potrafi być naprawdę gorzka. Kupując czekoladę Fair Trade nie mamy pewności, że przy jej produkcji nie wykorzystywano dzieci do pracy. Że zamiast chodzić do szkoły nie pracowały niewolniczo z ostrymi maczetami w rękach. Ale kupowanie takiej czekolady czy kakao to jednak mniejsze zło. Kilka tygodni temu w tv leciał dokument, który szczerze polecam. Teraz poszukuję kakao Fair Trade w sklepach, namiary mile widziane. Dla chcących pogłębić temat, dokument tutaj. Między innymi o dzieciach sprzedawanych do pracy na plantacji kakaowca. Napisów polskich niestety nie znalazłam.

Zachęcam do tworzenia własnych czekoladek. Można pójść na łatwiznę, tak jak ja i stopić czekoladę, lub zrobić ją samemu. Przepisu nie podam bo robiłam wczoraj i mi nie wyszła. Jak kiedyś dopracuję recepturę to dam znać. Jak topić czekoladę pisałam tu.
Możemy skomponować własną czekoladę i znaleźć swój ulubiony smak ( spróbujcie z kuminem!). Przelewając czekoladę do foremki na lód, uzyskamy zgrabne pralinki.


Fani śliwek w czekoladzie mogą zrobić własne.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Babeczki warzywne




Z lenistwa/uczciwości odsyłam po kolejny przepis tu
Tym razem jednak komentarz będzie obfity.
"Z mąki, masła, jajek i soli wyrabiamy zwarte ciasto..." Czyli : wysypujemy na stolnicę mąkę, wrzucamy   masło i siekamy, aż będzie bardzo drobne. 
Solimy, wylewamy jajo i szybko zagniatamy. Znów byłam nieufna w stosunku do przepisu a moje ignoranctwo kusiło by dosypać więcej mąki. Na szczęście oparłam się tym podszeptom i zostawiłam ciasto takie jakie było. A było okrutnie klejące. Po zmyciu połowy całości z dłoni, zawinęłam je jednak w folię spożywczą i schowałam do lodówki...
 Chowanie ciasta do lodówki NA GODZINĘ wydawało mi się poradą złośliwych ludzi, którzy potrafią zorganizować sobie czas. W efekcie chłodzenie odbywało się przez dziesięć minut, no góra piętnaście a do tego w zamrażarce, żeby mu to jakoś zrekompensować.  Tym razem ciasto leżało jak Bóg przykazał. I muszę przyznać ze skruchą, że to działa. Po wyjściu z lodówki zmieniło konsystencję. Było sprężyste i przyjemne w dotyku.
Ciasta wystarczyło na zapowiadaną ilość, ale reszty wyszło zdecydowanie za dużo. Nie wiem czy miałam tak małe i niskie foremki (choć wydawały mi się przeciętne), ale zostało sporo cukinii i brokuła. Spokojnie wystarczyłaby połowa tego co jest w przepisie. Nie miałam parmezanu, więc użyłam zwykłego edamu.
Żeby babeczki łatwo wychodziły z foremek, trzeba te drugie bardzo dokładnie natłuścić olejem.






Ciasto po upieczeniu było pyszne, lekkie i och, i ach.

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Muffiny cytrynowe z lukrem marcepanowym


To był piątek. Lidl na noc zamykał podwoje a Felek torturował opowieściami o słodkościach, których mogłabym posmakować, gdyby tylko chciało mi się za nas dwoje wybrać do sklepu. Nie chciało mi się...
Przepis na muffiny cytrynowe wydał mi się podejrzany. Dlatego ilość cytryn zmniejszyłam o połowę. I tak było puszyście i cytrynowo. Druga cytryna, natomiast, odpowiada za soczystość, jak się dziś okazało.
Żeby było ciekawiej, zrobiłam lukier marcepanowy. 
Składniki:

łyżka ciepłej wody
cukier puder
aromat migdałowy

Do miseczki wlewamy łyżkę ciepłej wody i kilka kropel olejku migdałowego. Cukier puder wsypujemy stopniowo, aż uzyskamy naprawdę  gęstą konsystencję.



poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Rozkosze kruszenia drożdży

Użyłam 475 g mąki pszennej tortowej typ 450 i  mąkę pszenną graham typ 1850, bo lubię jak pieczywo jest trochę "brudne". Tę drugą mąkę można dostać na targu w sklepiku ze zdrową żywnością, w analogicznym punkcie niedaleko supersamu i w delimie. Jeśli ktoś nie ma pod ręką świeżej bazylii, może użyć suszonej. Wydaje mi się nawet, że wtedy wypiek będzie bardziej aromatyczny. Co do soli, to chyba mam w domu drogową. Po spróbowaniu pierwszej bułki okazało się, że mało jej trochę. Za późno już było na połączenie jej z ciastem, więc uformowane bułki przed pieczeniem obtaczałam w soli ziołowej. Potomnym więc radzę, by te dwie łyżeczki, o których mowa w przepisie, były z górką. Co do czasu pieczenia to każdy musi wyczuć sam. Ja, w swoim ufie, piekłam paluchy jakieś 12 minut a te pulchniejsze formy około 15.